– Czy coś Pana zaskoczyło w podejściu Polek do dermokosmetyków, jaka jest specyfika polskich klientek?
Carlos González: To, co najbardziej mnie zaskoczyło, to wysoki poziom świadomości polskich kobiet w temacie dbania o skórę. Polki dużo wiedzą o tym, jak dobrze korzystać z kosmetyków. Muszę powiedzieć, że w porównaniu z tym, co obserwowałem w innych krajach europejskich, Polki dużo bardziej interesują się na przykład składem produktów.
W innych krajach klientki raczej nie są tak dociekliwe. Kupują z polecenia, nie zastanawiają się, czy coś działa, czy nie. Tymczasem w Polsce kobiety często dokładnie czytają informacje o produktach.
– To ciekawe, bo wydawałoby się, że w Polsce mamy krótsze doświadczenia z nowoczesnym rynkiem dermokosmetyków?
– Pracuję tu od siedmiu lat. Zawsze czułem tą różnicę w podejściu do produktów, choćby w porównaniu do Hiszpanii.
– Pewnie Polki będą znać odpowiedź na to pytanie, ale mimo wszystko chciałbym dowiedzieć się od Pana, jakie substancje czynne w dermokosmetykach mają rzeczywiście udowodnione działanie, na co zwrócić uwagę?
– Dużo zależy od tego, co chcemy osiągnąć. Obecnie jedną z bardziej obiecujących dla przemysłu kosmetycznego substancji jest retinaldehyd. Stosowany miejscowo działa o wiele mniej drażniąco w porównaniu do kwasu retinowego, który wprawdzie jest najskuteczniejszą formą witaminy A, ale ze względów bezpieczeństwa nie może być szeroko stosowany w kosmetykach.
Jedną z ważnych substancji czynnych jest niezmiennie witamina C. Warto jednak sprawdzić, w jakiej postaci znajduje się w kosmetyku. Jedną z najbardziej stabilnych postaci tej witaminy jest 3-O-etylowy kwas askorbinowy.
Mocno stawiamy także na czynniki wzrostu. Wszystkie te substancje mają swoje zastosowanie zarówno w dermokosmetykach do użytku domowego, jak i w produktach profesjonalnych. Istotne jest też, czy produkt wykorzystuje nanotechnologię.
– Co to oznacza?
– Nanotechnologia pomaga czynnym składnikom dermokosmetyku przekroczyć barierę naskórkową. Kiedy już substancja jest zamknięta w liposomach, jej stężenie, potrzebne do tego, aby produkt prawidłowo działał w skórze, może być niższe. A to ważne w przypadku niektórych substancji, gdzie wysokie stężenie niesie za sobą ryzyko podrażnienia.
Tłumacząc obrazowo stężenie 0,1 proc. substancji czynnej podanej poprzez liposomy, to tak, jakby bez tej technologii używać stężenia 1 proc. Różnica jest ogromna. Przykładowo w przypadku retinolu docieramy w głąb skóry skuteczniej, dzięki czemu stężenie może być mniejsze, a działanie antystarzeniowe jest zachowane na bardzo wysokim poziomie.
– Czyli sposoby na pokonywanie bariery naskórkowej to istotny temat, kiedy mówimy o nowoczesnych dermokosmetykach?
– Zgadza się. W zasadzie, jeżeli chodzi o produkty do użytku domowego, to jedyną skuteczną metodą docierania z substancjami czynnymi do głębszych warstw skóry jest właśnie nanotechnologia. Produkty nie korzystające z tego rozwiązania też mogą być dobre i skuteczne, ale nie będą penetrować głęboko.
(...)
Chcesz wiedzieć więcej? Cały wywiad znajdziesz w numerze „Rynku estetycznego”. Wiele innych artykułów na temat medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej do przeczytania na stronie http://www.rynekestetyczny.pl/.
Na większości drogeryjnych kosmetyków w kolorowych opakowaniach można obecnie znaleźć zapisy świadczące o wykonaniu ich w większości ze składników naturalnych. Co to jednak oznacza, że kosmetyki są naturalne? Czy warto je z tego względu wybierać, a może lepiej postawić na dermokosmetyki? Szeroki wybór i ogrom nie zawsze prawdziwych informacji wiele osób może zbić z tropu. Dlatego przedstawiamy różnice między kosmetykami naturalnymi, dermokosmetykami oraz kosmetykami profesjonalnymi i podpowiadamy, które z nich warto wybierać dla siebie.